Możesz zapytać, kiedy strach przed bólem staje się zaburzeniem. To wtedy zaczyna wpływać na życie danej osoby na poziomie społecznym, osobistym, zawodowym lub rodzinnym. Kiedy strach, który rozwija się u danej osoby, jest tak intensywny, że unika ona wykonywania jakiejkolwiek czynności z obawy przed wypadkiem, który przyniesie ból.
Kategoria: Odwaga i strach Średnia ocena: Głosów: 8 Średnia ocena: Głosów: 4 Średnia ocena: Głosów: 6 Średnia ocena: Głosów: 5 Średnia ocena: Głosów: 10 Średnia ocena: Głosów: 15 Średnia ocena: Głosów: 5 Średnia ocena: Głosów: 9 Średnia ocena: Głosów: 9 Średnia ocena: Głosów: 12 Średnia ocena: Głosów: 7 Średnia ocena: Głosów: 10 Średnia ocena: Głosów: 13 Średnia ocena: Głosów: 8 Średnia ocena: Głosów: 17 Średnia ocena: Głosów: 28 Średnia ocena: Głosów: 4 Średnia ocena: Głosów: 6 Średnia ocena: Głosów: 21 Średnia ocena: Głosów: 6 Średnia ocena: Głosów: 19 Średnia ocena: Głosów: 26 Średnia ocena: Głosów: 10 Średnia ocena: Głosów: 7 Średnia ocena: Głosów: 13 Średnia ocena: Głosów: 6 Średnia ocena: Głosów: 26 Średnia ocena: Głosów: 28 Średnia ocena: Głosów: 44 Średnia ocena: Głosów: 13 Średnia ocena: Głosów: 8 Średnia ocena: Głosów: 7 Średnia ocena: Głosów: 59 Średnia ocena: Głosów: 11 Średnia ocena: Głosów: 17 Średnia ocena: Głosów: 19 Średnia ocena: Głosów: 7 Średnia ocena: Głosów: 23 Średnia ocena: Głosów: 15 Średnia ocena: Głosów: 8 Średnia ocena: Głosów: 12 Średnia ocena: Głosów: 8 Średnia ocena: Głosów: 11 Średnia ocena: Głosów: 22 Średnia ocena: Głosów: 15 Tak naprawdę masz tylko dwie opcje. Boisz się lub nie. Jeśli nie czujesz strachu przed śmiercią, prawdopodobnie jesteś mądrym człowiekiem. Przynajmniej w tej jednej kwestii. Wiesz, że nie ma sensu obawiać się śmierci. To wspaniale, że już o tym wiesz. Jeśli jednak na sam dźwięk słowa „śmierć” cierpnie ci skóra Jeżeli czujesz Czaplo i czujecie ogólnie strach przed atakiem to niestety ale nerwica jest w was na całego Na tym strachu ona się właśnie opiera. Co do leczenia nerwicy to najważniejsze co to wziąć sprawy we własne ręce, czyli przyjąć jakby odpowiedzialność za wyzdrowienie na siebie. Bo ogólnie możemy wyliczać czy terapia powinna trwać rok, dwa czy 7 ale nie zmieni się nic dopóki to wyliczamy a tego nie robimy. Tak naprawdę ja też nie zgadzam się z założeniem, ze terapia to co najmniej dwa lata powinna trwać. Terapia będzie trwać tyle w ile sami będziemy potrafili rozpracować swoje lęki a dokładnie w ile będziemy potrafili przełamać strach przed atakiem paniki i innymi objawami. Tak samo jest z lekami, szczerze mówiąc nie rozumiem tego jak ktoś mówi, ze leków to na razie nie potrzeba brać bo sobie radzisz samemu. Co znaczy radzenie sobie samemu przy tym, ze trzęsiemy się na mysl przed atakiem? Czyli nie radzimy sobie. Ja też się zawsze oszukiwałem, mówiąc daję sobie radę bo jeden czy dwa dni były lepsze, bo jakiś czas nie było ataku, bo w pocie czoła wyszedłem tu i tam. Być może jest to radzeniem sobie w obliczu naszego zaburzenia, ale nie jest to zdrowienie, kiedy za kołnierzem czujemy zbliżający się atak i boimy sie go jak niczego na świecie. Czyli kiedy jest dobra pora na branie leków? Jak leżymy z rozdziawioną gębą? Nie jestem zwolennikiem psychotropów ale rada, że leki to ci nie potrzebne bo jakoś tam żyjesz to nie rada tylko "gwóźdź do trumny". Ogólnie ciężko jest mając nerwice się odnaleźć w tym całym leczeniu, bo najczęściej co się słyszy to to, ze pomóc sobie możesz samemu, albo trzeba przełamać strach itp. Do tego słyszy się o jakiś terapiach, których nazwy nam na początku nic nie mówią. Ale właśnie o to chodzi z tą odpowiedzialnością za swoje zdrowie psychiczne, zamiast poświęcać czas na hipochondryczne czytanki o rakach i innych chorobach można poczytać coś o terapii. Można poczytać o lekach antydepresyjnych, jak one działają, mozna poczytać czym się leczy nerwicę, Bo zostawianie wszystkiego psychologowi i psychiatrze i załamując ręce nie pomagamy sobie. Wiele osób czeka na wizyty u psychologa z nadzieją, że on coś powie, da jakąś radę, że nagle nerwica, ataki się skończą, niestety NIE MA CZEGOŚ TAKIEGO. Jak będzie coś podobnego to zostanie to nagrodzone nagrodą Nobla Jest tyle ciekawych i coś dających książek o nerwicach o pokonywaniu lęków, nalezy je poczytać, nie mówić, ze jest się już tym zmęczonym, iść na fotel do psychologa w nadziei wyspiewać wszystkie te najgorsze objawy i czekać na cud chyba. Powiem wam prawdę, to nic wam nie da, niepotrzebnie wydane pieniądze. Terapia 2 lata? Nic bardziej mylnego, terapia poznawczo-behawioralna zakłada o wiele mniej sesji, no chyba, że będziemy chodzić raz co drugi miesiąc Oczywiście można i 7 lat chodzić na nią, kiedy zaczynając terapię mówimy, że nie będziemy przełamywać ataków bo się tego za bardzo boimy i niech psycholog wymyśli inna metodę Jasne, ze są terapię co zakładają więcej lat na poczatku, analiza itp. I jesli ktoś uważa albo czuję, ze jego problemy psychiczne wynikają z problemów z dziecinstwa, brakiem miłości, problematycznymi rodzicami itd to dobrze jest i na taką terapię chodzić. Ale i tak uważam, ze jeśli męczą nas ataki paniczne i okropne lęki należy najpierw wyćwiczyć przełamywanie strachu i lęku przed tym aby to po prostu przestało się pojawiać. Czy jest to w ogóle możliwe? Tak jest. Ja ataków paniki już nie dostaję, czasem jeszcze przychodzi poczatek jakby ataku ale panika już nie wzrasta, dzięki powolnemu bardziej przełamywaniu poczułem się w końcu bezpieczny w obliczu ataków paniki i objawów nerwicy. To jest tak jak posiadanie tego tranxene, daje on poczucie bezpieczeństwa i coś jest lepiej, mnie to bezpieczeństwo rozwineło się we mnie. Czy wyzdrowiałem z nerwicy i problemów psychicznych całkiem? Nie, nie wyzdrowiałem. Kiedyś żeśmy rozmawiali o tym co znaczy wyzdrowienie. Są osoby, które chorują na nerwice mają ataki i tak naprawdę wystarczy im podjąć leczenie, i przy pozytywnym skutku po prostu zdrowieją, nerwica ich już nie dotyczy ale sa też ludzie, którzy nerwice mają jakoby we krwi, innymi słowy mają spartaczoną osobowość, od zawsze byli "tchórzami" przed chorobami, jako dzieci patrzyli czy rodzice oddychają (to tylko przykład), obawiali się ciągle czegoś, chorób, śmierci w większym stopniu niż rówieśnicy (bo obawia to się każdy). U tych osób jest gorzej trochę bo nawet po podleczeniu nerwicy, zauwazają oni, ze te objawy, ataki to tylko taki uboczny efekt ich całościowego problemu, ze są po prostu inni , ze i tak ciągle się boją tego czy owego. Jak z tym się uporać? Tego nie wiem, bo sam nalezę do tego doborowego grona. Nie mam ataków paniki, nie boję się objawów jak kiedyś, nawet depersonalizacja się zmniejszyła bo już mnie tak nie przeraża ale ciągle jest jakieś ALE. Ciągle idąc gdzieś coś załatwić okrążam budynek 17 razy zanim wejdę i jąkam się w środku bo stoi obcy człowiek, trzęsie mi się głowa, ręce, pocę się, ciągle licze wyrazy w nazwach, i cała masa różnych dziwactw. Ale jednak i tak się ciesze, ze lęki takie 24 godzinne juz nie sa dla mnie straszne ani ataki paniki, bo bez tego moge się skupić na poprawianiu innych swoich pojebców Nawet gdy wydaje ci się, że jesteś z tego drugiego grona, nie trzeba od razu wykrzykiwac pod niebiosa "dlaczego JA" itp. Po prostu pogódź się z tym, że masz taki problem i staraj się to zmienić, staraniem się zawsze się coś osiągnie. I nie pisze tego bo jestem już taki mądry i beztroski Jak kiedyś pierwszy mój psycholog powiedział mi podobne słowa co napisałem wyżej, to sobie pomyślałem "ty stara głupia pizdo co ty wiesz o lękach" Teraz myślę, że w dużej części miała rację, szkoda tylko, ze zajeło mi to 5 lat ataków paniki i lęku 24 na dobę aby to troche zrozumieć. Nie piszę tego też aby pokazać co to ja wiem i jaki jestem och i ach, bo doskonale wiem co to lęk, tego już nigdy nie zapomnę, wiem, że jest to straszne i bardzo bym chciał przekazać wam wszystkim to uczucie wewnętrznego bezpieczeństwa. Ale nie da się tego zrobić, naprawdę nie ma słów takich aby powiedzieć coś i było już dobrze i nerwica znika. Trzeba to przeżyć samemu, choćby najlepszy psycholog tłumaczył i dawał rady a my tylko słuchamy nic to nam nie da. W jednej książce kiedyś przeczytałem : "czytanie i słuchanie o sposobach radzenia sobie z lękiem i atakami paniki, nic nie da, jeśli nie będziemy tego ćwiczyli na sobie" I taka jest prawda. Czytajcie, poszerzajcie swoje informację o terapii, porównujcie co i jaka terapia dla was może być lepsza, co mozecie wziąć dla siebie, przecież można to zrobić, czesto wiecej czasu tracicie na czytaniu o rakach, zawałach, niepotrzebnie. Tak samo jest z lekami, można poczytać jak bardzo tak naprawde one psują nas samych, bo wiele osób się martwi, ze psychotropy niszczą osobowość,z mieniają itp. ostatnio przeczytałem taki tekst "czy jak zjesz kawałek czekolady to poprawia się nastrój"? Popraiwa się, cukier rośnie itd. A czy to zmienia nas samych? tak naprawdę to samo dotyczy leków antydepresyjnych, którymi leczy się nerwicę, one mają za zadanie poprawiać nastrój, nie zmieniaja niczego w nas. Owszem bywają skutki uboczne, nie mówię, że nie. Brałem około 13 leków to trochę wiem o nich. Ale i tak uważam, ze leki to nie jest wcale ostateczne zło, chociaż przyznaję, że terapia jest lepsza ale tylko pod tym względem, że możemy sami przełamywać lęki. Jednak połączenie leków i terapii może przyczynić się do jeszcze szybszego wyzdrowienia. Mam czesto, aż za często ciągle takie chwile kiedy ogarnia mnie płacz i niemoc, kiedy miałem dzień kiedy znowu głowa mi się trzęsła bo miałem rozmowe o pracy z kims obcym, bo musiałem wejśc do sklepu z tłumem i rece mi się trzęsły, bo przede mną jeszcze miliony takich prób, i tal naprawdę każdy dzień to jest dla mnie walka o normalność, mam ochote wtedy jebnąc sobie w głowę, ale skoro chce się zabić to równie dobrze moge spróbować tego czego się boję. Czas nie być całkowitym tchórzem. 3. Strach i lęk - podobieństwa i różnice. Lęk ma te same cztery składniki, co strach, z jedną różnicą – poznawczym komponentem strachu jest spodziewanie się jasno określonego, konkretnego zagrożenia, gdy tymczasem poznawczym składnikiem lęku jest oczekiwanie zagrożenia o znacznie bardziej mglistym charakterze.Od bardzo dawna męczą mnie dziwne omamy. Widzę zjawy, słyszę głos diabła namawiający mnie do śmierci. Znajduję się na cmentarzu, widzę swój grób. To przeżycie można opisać jak coś w rodzaju snu na jawie. Jestem wszystkiego świadoma, ale nie umiem nad tym zapanować. Czy jestem chora? Czy można na to coś zaradzić? I czy jestem jakimś odosobnionym przypadkiem czy są ludzie z takimi samymi problemami? KOBIETA ponad rok temu Leczenie choroby afektywnej dwubiegunowej Witam serdecznie! Opisywane przez Ciebie objawy są dość niepokojące i wymagają diagnozy, aby ustalić ich dokładny charakter oraz przyczynę. Byłoby najlepiej, gdybyś zgłosiła się w tym celu do psychiatry. Psychiatra porozmawia z Tobą i w razie potrzeby zleci dodatkowe badania. W nasilonym lęku mogą pojawić się przemijające, krótkotrwałe złudzenia (np. cień za oknem może być interpretowany jako cień złoczyńcy). Serdecznie pozdrawiam 0 Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych znajdziesz do nich odnośniki: Czytałam o schizofrenii i widzę, że mam kilka jej objawów - czy to może być to? – odpowiada Agnieszka Jamroży Jak pokonać strach przed śmiercią rodziców? – odpowiada Magdalena Pikulska Dlaczego mam wrażenie, że w nocy ktoś jest w moim pokoju? – odpowiada Agnieszka Jamroży Myśli samobójcze i strach przed śmiercią – odpowiada Mgr Katarzyna Kulczycka Mam duży strach w sobie, najgorzej jest nocą, nie mogę spać i boję się ciemności – odpowiada Agnieszka Jamroży Mam wrażenie, że słyszę głosy – odpowiada Lek. Jan Karol Cichecki Uporczywy lęk przed śmiercią – odpowiada Mgr Kamila Drozd Lęk przed śmiercią, moje dwa różne światy - z czego to może wynikać? – odpowiada Mgr Magdalena Boniuk Dlaczego przed zaśnięciem słyszę krzyki? – odpowiada Agnieszka Jamroży Lęk przed śmiercią u 20-latki – odpowiada Mgr Joanna Kołodziejczyk artykułyPODOBNO NAJWIEKSZYM PROBLEMEM CZLOWIEKA W POGODZENIU SIE Z WLASNA SMIERCIA JEST S W I A D O M O S C Z Y C I A ponizszy tekst co prawda dlugi ale w sposob interesujacy przedstawia wibracje swiadomosci. Świadomość – niezwykła postać energii. Jesteśmy żywym układem, ale myślącym, posiadającym świadomość i uczucia. *** Tą notkę dedykuję mojej sweeet siostrzyczce, Martini!! Albo jak kto woli Olga- neechan :D Zapraszam :D *** Wszyscy przyglądali się ścianie. Naruto słyszał tylko głośne bicia serc swoich towarzyszy i ich nierówne oddechy. Nagle wszystko ucichło. Nasłuchiwali czy chrobot się wznowi i tak przebiegło kilka minut w ciszy. Przerwała ją Tsunade. - Nie wiem co to było i nie zamierzam się w najbliższym czasie dowiedzieć. - powiedziała. - Idziemy spać. Sakura ułożyła się na sofie koło Kiby, Naruto i Ino. Usneła. Obudziła się. Była związana jakby niewidzialnymi węzłami. Wokół niej nie było nic prócz czerwonej pustki i ... Potwora... Podszedł do niej i zaskrzeczał: - Stawiam ci wybór. Albo ty umrzesz dla swych towarzyszy, albo oni umrą za ciebie! Sakura wzdrygneła się. - Wolę umrzeć niż by oni mieli zginąć!- krzykneła. Hanbi zaśmiał się okropnie i podniósł ręke. Sakura obudziła się zalana potem. - To było takie realistyczne... - wyhrypiała i napiła się wody. Szybko podjeła decyzję. Wyrwała kartkę z brulionu i napisała: " Miałam wybór. Albo wy zginiecie, albo ja zrobię to za was. Nie mogłabym was zdradzić. Tylko tylę mogę dla was zrobić. Kocham was wszystkich. Sakura. Ps. Nie gniewajcie się. " . Po jej policzku stoczyła się łza, a na niebie pojawiła się gwiazda. Otworzyła zamkniete okno. Wyskoczyła przez nie. Odwróciła się do niego. Jak zamknie okno nie będzie odwrotu. Uśmiechneła się i zamkneła je. Udała się nad basen. Nikogo nie było. Czyżby potwór żartował? Ale w świetle jednej latarni coś się poruszyło. Zza starej zjeżdżalni wyszedł Hanbi. Serce podeszło jej do gardła. Potwór podszedł do niej wolnym krokiem i wybuchnął okropnym śmiechem. - Zabiję... - zaskrzeczał. Tymczasem u reszty. Tsuande obudziła się bo chciało jej się pić. Poszła w stronę kuchni. Zauważyła że brak jednej osoby. Podeszła do stolika gdzie błyszczał list. " Miałam wybór. Albo wy zginiecie, albo ja zrobię to za was. Nie mogłabym was zdradzić. Tylko tylę mogę dla was zrobić. Kocham was wszystkich. Sakura. Ps. Nie gniewajcie się. " . Tsunade upadła na krzesło. Łzy staneły jej w oczach. Otrząsneła się. - Wstawać! Wstawajcie! - krzyczała przerażona. - Czego pani chce? - mrukneli przez sen. - SAKURA POSTANOWIŁA ODDAĆ ZA NAS ŻYCIE, IDIOCI ! - rykneła. Wszyscy się obudzili a pani Tsunade im wszystko wyjaśniła. Dziewczyny się totalnie rozkleiły, Kiba płakał w Akamaru bijąc pięścią w podłogę, reszta chłopców beczała w cokolwiek. Naruto patrzał tępo w przestrzeń. Jak to się mogło stać ? - Nie możemy tak stać. Trzeba jej pomóc. Może jeszcze zdążymy. Sakura Henbi uniósł łapę i jego zakrzywione pazury rozerwały bok Sakury. Dziewczyna zawyła z bólu. Na wodzie i na ziemi zaczeły się tworzyć kałuże krwi. Potwór ucieszony uniósł dłoń by zadać drugi cios. Tym razem rozerwał udo. Sakura sykneła. Ciało ją paliło. Bolało jak cholera... Chciała krzyczeć... Krzyczeć... Nie. Nie mogła powiadomić towarzyszy że tu jest. Oni muszą przeżyć. - Sakura! - usłyszała. Powoli obróciła się w kierunku tego głosu. Stała tam cała jej klasa patrząca z przerażeniem na jej rany i całą krew. Potwór zasyczał. - Cieszę się. Więcej osób to powiedział. Sakura wolno i potykając się szła cała we krwi w stronę swych towarzyszy. Potwór ja wyprzedził. - Zaraz poleje się krew! - krzyknął okropnie Hanbi i uniósł dłoń by rozszarpać klatkę piersiową dwóch osób na raz. Kiby i Naruto stojących na przodzie. Naruto spojrzał w oczy ukochanej Sakury i poczuł czułość. Popatrzał do góry, na opadającą jak w zwolnionym filmie ręke Hanbiego z długi pazurem czekającym by przedziurawić jego serce. Zamknął oczy. Tak jak Kiba. Nic się nie stało. Otworzył jedno oko. Słabo widzi. Spojrzał na przód. Jego serce zamarło. Sakura z przebitą klatką piersiową i pazurem w niej tkwiącym. Jej oczy i jej uśmiech na zalanych krwią wargach. Sakura zakołysała się. Przed oczami robiło jej się ciemno... Wszystko gasło... Miała tylko sfatysfakcję dobrze spełnionego obowiązku... Obowiązku ratowania towarzyszy... Upadłaby gdyby Naruto jej nie złapał. - SAKURA!! - rykneli wszyscy. Kiba upadł na kolana. Ułożyli ją na ziemi. - Sakura... Sakurko... Jesteś cała? Żyjesz? Nic ci nie jest? Żyjesz prawda? - łkał Naruto. - Tak, Naruto, żyję... - Jest mi tak ciepło i dobrze... - Sakura! - krzyknął Naruto. Sakura uśmiechneła się a oczy zaczeły jej się zamykać... - SAKURA!!! Nie zamykaj oczu! Błagam! Nie umieraj! Kocham cię, słyszysz?! Kocham cię! Do cholery nie umieraj! Nie rób mi tego! - krzyczał Naruto jego łzy pomieszały się z deszczem. Niebo też zaczeło płakać... Asuma dzwonił po pogotowie. Mu też łzy ciekły po twarzy. Po raz pierwszy w telefonie był sygnał... - Sakura, cholera, proszę, nie umieraj... Nie rób mi tego... - Krzyczał Naruto patrząc z przetrażeniem na Sakurę. - Kocham cię... *** I jak ?? :D Czy Sakura umrze ? Czy Naruto załamie się psychicznie? Czy ktokolwiek się po tym przeżyciu pozbiera? strach przed porażką, ponieważ istotną problemu jest tutaj obniżona samoocena, przekonanie, że nie jest się wystarczająco dobrym. Strach dezintegracyjny – to nie do końca strach przed nieznanym, ale wynikający z pewnego zaburzenia harmonii między mną a światem, np. kiedy po wypadku dana osoba ma zachwianą równowagę psychiczną Tanatofobia to lęk przed śmiercią. Choć wiele osób obawia się odejścia z tego świata, to jednak obawa ta najczęściej nie przeszkadza im w codziennym funkcjonowaniu, może nawet sprawiać, że bardziej świadomie żyją. Niekiedy jednak lęk przed śmiercią staje się tanatofobią - przybiera zbyt duże nasilenie i wymaga pomocy. Tanatofobia rzadziej występuje u seniorów po 65. roku życia niż wśród młodszych osób. Spis treściTanatofobia: przyczynyTanatofobia: objawyTanatofobia: leczenie Tantofobia to wyraz, który powstał z połączenia dwóch greckich słów - "thanatos", czyli śmierć i "phobis", czyli strach. Obawy dotyczące śmierci towarzyszą wielu ludziom we wszystkich kulturach. W końcu, mimo że niektórzy wyznają różne religie, tak naprawdę nie wiadomo, co dzieje się z człowiekiem, który umarł. Trudno zrozumieć, że jednego dnia ktoś może oglądać ulubiony serial, zjeść kolację, położyć się spać, a następnego dnia zniknąć. "Ktoś tutaj był i był/a potem nagle zniknął/i uporczywie go nie ma", jak pisała Wisława Szymborska. Żyjemy w świecie, w którym, paradoksalnie, lęk przed śmiercią często przybiera formę unikania tego tematu. "Nie mów mi nic o chorobach", "Nie chcę o tym myśleć, nie psuj mi nastroju" - mówią niektórzy. I choć taka postawa oznacza rezygnację z myślenia o nieodłącznej części życia, nie musi budzić niepokoju. Inaczej, gdy ciągłe myślenie o śmierci staje się utrudnieniem w codziennym funkcjonowaniu. Freud uważał, że tanatofobia powstaje na skutek lęków, poczucia braku bezpieczeństwa, którego człowiek doświadczył w dzieciństwie. Tanatofobia: przyczyny Tanatofobia może być spowodowana różnymi przyczynami. Warto dodać, że każdy z podanych niżej czynników może na pewnym etapie życia tak naprawdę dotyczyć każdego, jednak dopiero gdy staje się zbyt intensywny, powinien niepokoić. 1. Obawa przed nieznanym Obawa przed zmianami, przed tym, czego nie znamy, towarzyszy człowiekowi przez całe życie, jednak jedną z największych niewiadomych stanowi właśnie śmierć. Co więcej, nigdy nie wiadomo, kiedy ona nastąpi i nie ma możliwości poznania jej tajemnicy przed odejściem z tego świata, nikt nie zda relacji, jak było. 2. Obawa przed życiem wiecznym Ta przyczyna tanatofobii dotyczy osób wierzących. Z jednej strony myśl o życiu wiecznym może stanowić dla nich nadzieję, że jednak ludzka egzystencja po śmierci się nie kończy, ale z drugiej - jak będzie ona wyglądała? Obawa przed grzechem, niezasłużeniem na zbawienie może prowadzić do braku radości życia ziemskiego. Paradoksalnie, to ateiści mogą czerpać więcej radości z życia, żyjąc w przekonaniu, że ma się je tylko jedno. Czytaj też: Żałoba po bliskich: 4 fazy rozpaczy Co się dzieje ze zwłokami w szpitalu? Objawy raka przed śmiercią: jak umiera się na raka? 3. Obawa przed cierpieniem Czasem lęk wiąże się nie tylko z samym momentem śmierci, ale możliwym poprzedzającym ją cierpieniem i znalezieniu się w sytuacji pozbawionej nadziei - gdy jedynym "wyjściem" z tego cierpienia jest właśnie śmierć, na nic innego nie można liczyć. Lęk przed groźnymi chorobami ma nawet swoją osobną nazwę - nozofobia. 4. Obawa przed rozstaniem z bliskimi Nieuniknioną konsekwencją śmierci jest pozostawienie bliskich. Szczególnie osoby bardzo uporządkowane mogą się obawiać, jak oni sobie poradzą bez ich codziennej pomocy. Źródłem tanatofobii może być też obawa przed pozostawieniem po sobie nierozwiązanych spraw, długów, które mogą sprawić bliskim kłopoty. Taki lęk szczególnie często pojawia się też u młodych rodziców - np. ciężko chora osoba boi się, jak przebiegnie późniejsze życie jej małego jeszcze dziecka, które będzie musiało wychowywać się bez mamy/taty. 5. Obawa przed śmiercią dziecka Obawiać można się tego, jak rodzina poradzi z naszym odejściem, ale również śmierci bliskich, zwłaszcza dzieci, kojarzonych z niewinnością, bezbronnością. U młodego, szczęsliwego rodzica może pojawić się lęk, że jego dziecko umrze, nie będzie mu dane nacieszyć się życiem. Strach przed śmiercią często występuje u dzieci w wieku 6-7 lat. Jest on jednak wolny od towarzyszącym dorosłym lęków związanym z wierzeniami, ewentualną pośmiertną karą za grzechy. Dziecko obawia się trudnego do wyobrażenia stanu nicości i nie potrafi do końca zrozumieć, co może go spowodować. Jeszcze mniejsze dzieci - w wieku do około 14 miesięcy - nie potrafią zrozumieć, że jeśli ich główny opiekun na jakiś czas odejdzie, to wróci. Dla nich to odejście jest równoznaczne ze śmiercią mamy i taty, z pozostawieniem na zawsze. To tzw. lęk separacyjny. Tanatofobia: objawy Kiedy lęk przed śmiercią zaczyna przybierać postać tanatofobii? Gdy widok witryny zakładu pogrzebowego, karawanu, zniczy, wieńców, konieczność udziału w pogrzebie, wizyta na cmentarzu, a nawet przypadkowo zobaczony w telewizji program o np. balsamowianiu zwłok czy pracy patologa sądowego, wywołuje takie reakcje jak: duszności; kołatanie serca; nadpotliwość; przyspieszony oddech; trudny do opakowania, paniczny lęk. Tanatofobia objawia się również: unikaniem za wszelką cenę wyżej wymienionych miejsc; ukrywaniem swoich obaw przed otoczeniem; nieustannym myśleniem o śmierci, nawet bez kontaktu z wyżej wymienionymi czynnikami i pojawiającymi się w związku z tym trudnościami w codziennym funkcjonowaniu; błyskawicznym powiązywaniu informacji o chorobie bliskiej osoby czy dalszych znajomych z nieuniknioną na jej skutek, w mniemaniu osoby mającej fobię, śmiercią. Tanatofobia: leczenie Osoby panicznie bojące się śmierci zazwyczaj unikają rozmów na ten temat z innymi osobami, jednak jeśli chcą odzyskać radość życia, warto by samodzielnie szukały pomocy. Pomocna będzie wizyta u psychiatry bądź psychoterapeuty. Psychiatra diagnozuje problem, a psychoterapeuta prowadzi późniejszą terapię. Nie ma co się obawiać wizyty i opowiadania o swoim problemie - w końcu zanim ta wywołująca obawy śmierć nastąpi, warto jednak spróbować cieszyć się życiem. Kiedy rozpoczyna się umieranie, widać na ciele człowieka, że zbliża się kres. Czuje się obecność śmierci. Razem z chorym staje się u bramy, jest się świadkiem jego przejścia, ale samemu patrzy się na wszystko z perspektywy tego świata i własnego doświadczenia. Sama śmierć często jest ulgą. Gorszy jest proces umierania.